Po 47 latach małżeństwa mój mąż niespodziewanie powiedział mi, że chce rozwodu. Powiedział, że potrzebuje wolności w pozostałych mu latach życia. Jego słowa uderzyły we mnie niczym fala i odebrały mi mowę. Kiedy w końcu zapytałem go, czy mówi poważnie, odpowiedział z obojętnym uśmiechem i powiedział: „No dalej, Nicky!” Nie możesz powiedzieć, że jesteś zaskoczony. Jego ton był niemal swobodny, jakby mówił o pogodzie, a nie o końcu wspólnego życia. „Oboje wiemy, że między nami już nic nie ma” – kontynuował. „Iskra zgasła, Nicky.
Nie chcę spędzić ostatnich lat życia w tym wygodnym, codziennym życiu. Chcę żyć, czuć się naprawdę wolna, a może nawet znaleźć kogoś nowego… kogoś, kto przypomni mi, jak to jest znowu żyć. Nie mogłem uwierzyć w to, co wyszło z jego ust To był człowiek, z którym dzieliłam życie, wychowywałam dzieci i przetrwałam wszystkie próby życiowe.
Zbudowaliśmy dom i stworzyliśmy wspomnienia, które przetrwały prawie pół wieku. I oto był, gotowy zostawić wszystko i szukać czegoś innego – czegoś, czego, jak czuł, brakowało w życiu, które razem zbudowaliśmy. Stałam tam przepełniona nieufnością, smutkiem i gniewem, burzą emocji, na którą nie byłam przygotowana. Jak mógł zachować to wszystko dla siebie, a teraz tak obojętnie to zostawić?
Jego słowa zawisły w powietrzu, bolesnym przypomnieniem, że życie, które, jak myślałam, będziemy dalej dzielić, stało się teraz tylko wspomnieniem, które chciał zostawić za sobą. I choć postrzegał swoją „wolność” jako szansę na nowy początek, nie mogłem oprzeć się myśli, że wolność, której szukał, mogła kosztować więcej, niż ktokolwiek z nas mógłby sobie wyobrazić.